Wtorkowe, zimowe popołudnie, godzina 17. Wchodzę na zajęcia do pracowni Uszyjmisie, by po czterech godzinach wyjść z pierwszą samodzielnie uszytą torbą. Nowy rok sprzyja postanowieniom, dlatego zdecydowałam odkurzyć stojącą od 1,5 roku maszynę i wreszcie nauczyć się szyć. Jak się okazało, nie tylko ja.

Na warsztaty przychodzą jeszcze cztery dziewczyny. Poza grupą wtorkową jest też grupa sobotnia, czyli miesięcznie kurs “Jak szyć?” kończy około dziesięciu osób. Na czterech spotkaniach szyjemy torbę, poszewki na poduszki i najbardziej spektakularnie wyglądającą – spódnicę z koła. Mamy podstawy, by dalej trenować w domu. A gdy złapiemy bakcyla, możemy przychodzić na inne zajęcia z szycia: pumpów, sukienki albo dresowej tuniki.

W miłej atmosferze

Podczas 16-godzinnych warsztatów uczymy się obsługi maszyny do szycia, podstawowych zasad kroju, wszywania zamków błyskawicznych, także krytych. Wychodzę z założenia, że na warsztatach ma być dużo praktyki. Właściwie od razu szyjemy: najpierw torbę, poszewki na poduszki, a kończymy na spódnicy z pełnego koła według własnych wymiarów. Oczywiście opowiadam o tym, co warto przeczytać, w co się wyposażyć. Jestem gadułą, więc informacji jest sporo – mówi Daria Teus, założycielka pracowni Uszyjmisie.

Spora dawka wiedzy nie zniechęca jednak dziewczyn, które trafiają pod skrzydła Darii. Każdego miesiąca przez pracownię przewijają się kolejne kursantki. Informacje na temat Uszyjmisie rozprzestrzeniają się pocztą pantoflową, także za pomocą mediów społecznościowych.

W styczniu czy w lutym jedna z moich koleżanek polubiła na Facebooku Pracownię Uszyjmisie. Zainteresowana weszłam na ten profil, a tam okazało się, że jest organizowany kurs dla początkujących (coś o czym marzyłam i czego szukałam) – mówi Magda Buczkowska, jedna z uczestniczek warsztatów.

Ja również o pracowni Darii dowiaduję się z Facebooka. Na moje zapytanie, gdzie mogę nauczyć się podstaw szycia na maszynie, Uszyjmisie jest najczęściej pojawiającą się odpowiedzią. Z tego co wiem, to jedyne takie miejsce w Toruniu. Alternatywą mogą być jedynie prywatne lekcje u kogoś, kto powiedzmy skończył szkołę odzieżową i zechce podzielić się z nami swoją wiedzą. To jednak nie tłumaczy pochlebnych opinii na temat pracowni. Jest coś w tym miejscu, że przyciąga ono tyle kobiet.

Uszyjmisie to miejsce magiczne. Warsztaty wiele uczą, a Daria odpowiada na każde pytanie, pomaga, dogląda. Po prostu zaraża optymizmem i pasją. Opuszczając mury pracowni, nigdy nie wychodzi się z pustymi rękami. Dostajemy wiedzę, materiały i to, co uszyłyśmy. Osoba, która zaraziła się bakcylem szycia już nie może doczekać się kolejnych warsztatów. Tak też było ze mną. Po ukończeniu kursu dla początkujących, zapisałam się na kurs szycia sukienki z wykroju z Burdy – mówi Magda.

Warsztaty były fantastyczne! Daria prowadzi grupę w przyjaznej atmosferze. Służy profesjonalną wiedzą i doświadczeniem, a robi to bez nadęcia. Wspiera szyjących debiutantów, cierpliwie tłumaczy, nie wścieka się o połamane igły i sprawia, że początkujący adepci sztuki krawieckiej siadają do maszyn z zapałem i wiarą we własne możliwości. 4 godziny spotkania mijają niepostrzeżenie – zgadza się Lisko MacMillan, również uczestniczka warsztatów w Uszyjmisie.

Mam to we krwi

Na Facebooku pochlebnych opinii jest jeszcze więcej. Postanawiam więc porozmawiać z Darią – sprawczynią tego “zamieszania”.

Babski Toruń: Jak zaczęła się Twoja przygoda z szyciem?

Daria Teus: Przygoda z szyciem zaczęła się, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. W domu “od zawsze” była maszyna do szycia, szył tata-samouk. Po części z potrzeby, bo to były czasy, kiedy niestety nie było dużego wyboru, po części z chęci tworzenia, bo to typ takiej złotej rączki. Mama haftowała, wyszywała obrazy, do dziś w domowych zakamarkach szyje ciocia, która zawsze miała pełne pudełka guzików, nici i innych skarbów, a babcia robiła najlepsze skarpety i kapcie na drutach. Chyba mam to we krwi.

BT: Pamiętasz pierwszą rzecz, którą uszyłaś?

DT: Oczywiście, zmarnowałam naprawdę piękny kawał czarnego materiału w wielkie kwiaty. To było jeszcze przed rozpoczęciem nauki w Szkole Odzieżowej, postanowiłam uszyć spodnie. Rozłożyłam materiał na podłodze, na to położyłam spodnie, odrysowałam, jak leżały, wykroiłam, następnie zszyłam i… o dziwo, nie mogłam ich na siebie założyć. To było coś w rodzaju litery U tyle, że do góry nogami. Dziś miałabym z tego najmodniejszą sukienkę.

BT: Jak zrodził się pomysł na stworzenie pracowni?

DT: Tak dokładnie nie pamiętam, ponieważ miałam trochę przerwy w szyciu. Będąc na studiach pedagogicznych pracowałam w różnych miejscach, potem pojawiła się córka i sporo obowiązków. Kiedy byłam w kolejnej ciąży, wiedziałam na pewno, że chciałabym mieć pracę, która dałaby mi możliwość dysponowania swoim czasem. Szyłam już wtedy dużo dla dzieci, dla znajomych, aż w sypialni przestałam mieścić się z pudłami pełnymi tkanin, nici, dwiema maszynami, manekinami i całym krawieckim majdanem. Wiedziałam, że potrzebuję pracowni z prawdziwego zdarzenia. W międzyczasie trafiłam na kilka blogów o szyciu, między innymi dla dzieci, i na sklepik z tkaninami, w którym prowadzone były warsztaty szycia na maszynie. I chyba od tego momentu można mówić o Uszyjmisie. Sklepik z tkaninami, rękodziełem i warsztatami szycia – połączenie idealne. A ponieważ jestem uparta, udało się.

BT: Kto przychodzi na Twoje zajęcia? Uczestniczył w nich kiedyś jakiś mężczyzna?

DT: Głównie kobiety, nie tylko z Torunia. Mężczyźni odwiedzają pracownię w celu skrócenia spodni. Jeśli chodzi o wiek, to tutaj grupy są naprawdę zróżnicowane. Są to osoby, które interesują się rękodziełem, chcą same sobie szyć proste ubrania. Niektóre mają dzieci i chcą szyć dla nich. Ale są też studentki i kobiety, które już nie pracują i mają trochę czasu na nowe hobby. Mam nawet taką absolwentkę kursów, która z powodzeniem szyje dla swoich klientów bardzo ładne rzeczy.

BT: Czy każdy Twoim zdaniem może nauczyć się szyć?

DT: Nauczyć może się każdy, ale nie każdy będzie miał do tego cierpliwość i predyspozycje. Szycie prostych rzeczy jest bardzo przyjemne i łatwe i są osoby, które “wpadną”, szyją dalej, podnosząc sobie poprzeczkę, ale też takie, którym proste szycie w zupełności wystarcza. Dla mnie najważniejsze jest, że powracamy do dawnych kobiecych spotkań przy szyciu, w końcu doceniamy ręczną pracę i chcemy tworzyć samodzielnie.

BT: Czy zauważyłaś, że szycie stało się modne?

DT: Tak, coraz więcej osób szuka warsztatów, gdzie może nauczyć się szyć. W wielu miastach powstały tego typu miejsca, a szycie idealnie wpisuje się w trend rękodzielniczy. A poza tym mamy powoli dość sieciówek. Nareszcie zwracamy uwagę na to, gdzie i w jakich warunkach dana rzecz została wyprodukowana. Cieszę się, że coraz bardziej lubimy hand made. Sama najchętniej zrobiłabym wszystko sama, ale niestety doba ma tylko 24 godziny.

BT: Co w pracy sprawia Ci największą przyjemność?

DT: Dużo jest tych przyjemności: ciąglę poznaję nowe osoby, jestem samodzielna, mam pracę, która daje mi mnóstwo satysfakcji. Jednak najbardziej lubię momenty, kiedy ktoś pytając o kurs mówi: “ale czy ja na pewno się nadaję, mam dwie lewe ręce, nie umiem nawet przyszyć guzika…”, a potem okazuje się, że jednak się nadaje, bo właśnie powstała kolejna piękna rzecz.

BT: Jak to jest być swoim własnym szefem? Jak wygląda Twój normalny dzień pracy?

DT: Bycie swoim własnym szefem, dobrym szefem, wymaga dużo dyscypliny, konsekwencji, pewności w działaniu. Ja dopiero się uczę. Wiele rzeczy robiłam słuchając intuicji i niestety nie zawsze dobrze zdecydowałam. Dziś, po roku prowadzenia pracowni, mam już jakiś bagaż doświadczeń, staram się, jak mogę, pogodzić pracę z wychowywaniem dzieci, ale nie jest to takie proste. Prowadząc własną działalność, tak naprawdę pracujesz 24 godziny na dobę. Zawsze jest coś do zrobienia, zawsze mam w głowie jakieś pomysły i ciągle odnoszę wrażenie, że jeszcze jestem za mało zorganizowana. Dziękuję za ogromne wsparcie męża, rodziny i przyjaciół, bo bez tego nawet z największym uporem czasami nie jesteśmy w stanie przekroczyć pewnych barier. A do tego właśnie gorąco namawiam.

Kurs dla zaawansowanych

W Toruniu możliwa jest również nauka krawiectwa na bardziej zaawansowanym poziomie. Do Szkoły Projektowania i Konfekcjonowania Odzieży, mieszczącej się przy ulicy Jęczmiennej, przyjeżdżają dziewczyny z Gdańska, Łodzi czy Warszawy. Zajęcia odbywają się w weekendy, na ogół dwa razy w miesiącu. Aby zdobyć tytuł technika technologii odzieży, należy ukończyć trzy kursy: wykonywanie usług krawieckich, projektowanie wyrobów odzieżowych oraz organizację procesów wytwarzania wyrobów odzieżowych.

Na temat Szkoły Projektowania i Konfekcjnowania Odzieży rozmawiałam z jej uczennicą: Sandrą Kozłowską.

Babski Toruń: Jak zrodziła się u Ciebie pasja do szycia?

Sandra Kozłowska: Pasja do szycia zrodziła się u mnie dawno temu, kiedy zaczęłam kupować ubrania w lumpeksach i modyfikować je według własnych upodobań. Jednak nie rozwijałam jej, więc przygoda z szyciem polegała na miniprzeróbkach. Wszystko zmieniło się w 2012 roku, kiedy uczestniczyłam w Sunrise Fashion Festival. Byłam zachwycona kolekcjami młodych projektantów, ich wizją i sama zapragnęłam tworzyć modę. Wróciłam do domu i zaczęłam szukać wśród znajomych maszyny. Już po kilku dniach koleżanka przyniosła mi starego Łucznika po babci. Zaczęłam szyć i stwierdziłam, że to jest to, co chcę robić.

BT: Skąd pomysł, żeby pójść do Szkoły Projektowania i Konfekcjonowania Odzieży?

SK: Poszłam do szkoły, aby nauczyć się szyć. Nie należę do osób cierpliwych, więc jak coś mi nie wychodziło, szybko się denerwowałam. Uznałam, że w szkole nauczę się podstaw szycia, obsługi maszyny (a to jest naprawdę istotne i bardzo przydatne) oraz konstrukcji, co bardzo ułatwi mi tworzenie projektów.

BT: Co w szkole podoba Ci się najbardziej, a co nie spełniło Twoich oczekiwań?

SK: Najbardziej podoba mi się to, że uczymy się wszystkiego od podstaw. Uczymy się szycia począwszy od najprostszych ściegów ręcznych, poprzez proste ćwiczenia na maszynie, aż do tworzenia rzeczy, których konstrukcję wykonujemy sami. Uczymy się konstrukcji, która jest bardzo ważna – nie zdawałam sobie sprawy, że właściwa konstrukcja ma ogromny wpływ na to, aby wyrób dobrze się układał. Zaczęliśmy od wspólnego tworzenia konstrukcji podstawowych rzeczy, by później tworzyć konstrukcje z obrazka (mamy modelkę ubraną w konkretny wyrób i przenosimy to na papier). Niewątpliwym plusem są zajęcia dotyczące budowy i obsługi maszyny. Dzięki wiedzy, którą zdobyłam, unikam lub rozwiązuję problemy z maszyną. Do tego tworzymy również dokumentacje, co na pewno przyda się w momencie, gdy same będziemy chciały mieć swoje zakłady. Najmniej podobają mi się zajęcia z projektowania. Idąc do szkoły, miałam nadzieję, że nauczę się rysować postać ludzką i projektować na papierze. Niestety, nauczyciel nie spełnił moich oczekiwań. Co prawda zdobyłam wiedzę na temat mody, jednakże pod względem praktycznym były to najsłabsze zajęcia.

BT: Czy poleciłabyś szkołę innym?

SK: Oczywiście, zwłaszcza osobom nastawionym na naukę szycia oraz konstrukcję i modelowanie. Godzin praktycznych z konfekcjonowania jest bardzo dużo i jeśli podchodzi się do zajęć poważnie, można się wiele nauczyć. W końcu szyjemy niemalże każdą część garderoby: spódnice, spodnie, sukienki, bluzki. To szkoła również dla tych, którzy chcą projektować, a nie znają się na konstrukcji. Po wielu godzinach zajęć jesteśmy w stanie bazować na podstawowych formach i zmieniać je według naszego uznania.

BT: Wiążesz swoje plany z projektowaniem ubioru?

SK: Oczywiście. Nie wiem jeszcze, jak się to rozwinie, ale na pewno będę projektować i szyć choćby dla samej siebie. Moda, tworzenie jej to moja pasja i chciałabym, żeby stała się moją pracą – opłacalną oczywiście.

frazy kluczowe: hellsing the dawn 3 pl, drugie dziecko charlotte link pdf, digital display alcohol breath tester instrukcja, przykładowa bibliografia maturalna 2014, dawaj naliwaj dzwonek, haft matematyczny wzory do wydrukowania